Stary van i migoczące żarówki
Dzisiaj zauważyłam, że światło lampek zawieszonych na tujach w ogrodzie ma miodowy odcień i przypomina mi o zeszłych wakacjach na kempingu, kiedy późnym wieczorem na polu obok naszego namiotu zaparkował stary van. Jego właściciele – młodzi Holendrzy – rozwiesili sznur białych żarówek między drzewami, gdzie umiejscowili stolik, na którym stały szklane kieliszki wraz z butelką wina i talerze z kolacją. Pamiętam, że przypatrywałam im się z tęsknotą za czymś, czego nawet jeszcze nie doświadczyłam i może to migotanie światełek wprowadziło mnie w marzycielski nastrój, ale w tamtej chwili uwierzyłam, że jestem świadkiem czegoś magicznego. (Zabawny zwrot akcji: kiedy kładłam się spać tamtej nocy, nie mogłam zasnąć, bo moi sąsiedzi co parę minut zamaszyście otwierali i zamykali drzwi od pojazdu. Usprawiedliwiłam ich tym, że późno dotarli na miejsce, a ja przykuwałam zbyt dużą uwagę do „hałasu”.) Dzisiaj zauważyłam uśmiech i włosy sprzedawcy lodów zza lady. Pomyślałam, że ma włoską urodę, ponieważ długie kosmyki nad jego czołem skojarzyły mi się z postacią z południowoeuropejskiego filmu. Dzisiaj zauważyłam, że szarlotka w przezroczystym naczyniu wyglądała tak samo jak ta, …